Stres, sesja i brak motywacji

Już ostatnimi czasy nie czułem żadnej motywacji do nauki. Po rzuceniu pracy, całkowicie odeszły mi chęci do wykonywania moich obowiązków studenckich. Może do dlatego, że zasmakowałem życia z pieniędzmi i teraz nie mogę sobie znaleźć celu? Dawniej (nawet po skończeniu dziekanki) miałem jakąkolwiek chęć do wrócenia na studia. Ale teraz coś nie gra. Nie mogę się odnaleźć. Nie potrafię się za żadne skarby wziąć do pisania prac semestralnych, ani do jakiejkolwiek nauki. Cały czas tak naprawdę robię pierdoły, nie zajmując się niczym pożytecznym. 

Zastanawiam się, co teraz będzie. Czy zarwę nockę i wykonam choć jedną pracę zaliczeniową? Czy nauczę się do chociaż jednego egzaminu? Czy zawalę semestr i będę powtarzał? Nie mam pojęcia. Może zawalenie semestru i przyswojenie wiedzy bez nacisku w postaci pracy będzie dobrym wyborem? Cholera, ale nie chcę płacić za waruny. To nie jest mało kasy. Czuję się jakiś taki pusty…

Osobiście, nie rusza mnie to że mogę zawalić semestr. Mam wrażenie, że niewiele czuję. Jakby, czuję stres – ale związany z tym co powiedzą rodzice/wykładowcy. Sam na siebie nie mam pomysłu. 

Dziś zapisałem się do psychologa. Pierwszą wizytę mam w czwartek o 12:00. Nie wiem osobiście co robić, może psycholog mnie trochę nakieruje. Naprawdę potrzebuję wsparcia. Nie mam już tak naprawdę znajomych przez akcję z Moniką, mam wrażenie że wszyscy są na mnie źli, sam nic nie robię tylko pykam w gówno-gierki, kupuję pierdoły i oglądam yt. Staram się uczyć i pisac, ale nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek. Co się ze mną dzieje?