Kobiety, wykończa mnie
Miałem w swoim życiu naprawdę dużo ekscesów związkowych, jak również po prostu związanych z kobietami. Moja pierwsza dziewczyna Monika bardzo namieszała mi w głowie. Czułem się kontrolowany, niezrozumiany, wykorzystywany. Czułem, że poświęcam jej za mało uwagi. W pewnym momencie straciłem całkowicie uczucia. Nie czułem kompletnie nic. Ni radości, ni smutku, ni bólu, ni radości. Nawet jedzenie nie smakowało tak samo. Nihilizm pełną gębą. Teraz, gdy po 2 latach do siebie wracamy z nowym bagażem doświadczeń, czuję że niewiele się zmieniło. Ona miała w tym czasie chłopaka, ja dziewczynę. Ale myślę że te problemy które były, nadal będą wracać. Ludzie może i po czasie się zmieniają, ale podstawa została ta sama. Teraz przykładowo, są w moją stronę bardzo duże pretensje odnośnie tego jak zachowuję się w stosunku do innych kobiet lub ona czuje się niepewnie bo „agnieszkę (moją byłą) kochałem bardziej”. Sam w sumie nie wiem co myśleć, boli trochę to wszystko. Boli mnie, że na każdym kroku muszę się kontrolować i poprawiać, tymczasem ona mówi mi „że wie czego chce i ona nie będzie się podporządkowywać”. Nie wiem, czy ja powinienem nie miec tajemnic? Może nie tajemnic, ale swojej prywatności? Nie chcę tracić swojej prywatności. Nie chcę być na każde wezwanie i nie chcę być czyjąś własnością. jestem wolnym człowiekiem i mam prawo robić to co chcę. Jeśli chcę wysłać komuś jakąś emotkę, mam do tego prawo. Mogę okazywac swoje emocje tak jak chcę i tak jak uważam to za stosowne. Może i wysyłanie serduszek do dziewczyn nie jest w 100% na miejscu, ale to bardzo dużo zależy od kontekstu. Osobiście, jestem już trochę zmęczony ciągłym tłumaczeniem. Moze ja po prostu nie mam szczęęścia do kobiet idkk